Jędrek Janicki po „wojnie światów” wygrywa III Turniej o Puchar Łodzi 2023/2024

Plucha, rozkopane ulice, ciężko-szare niebo i wkurzający deszczyk. Nic nie było w stanie zniechęcić siedemnaściorga śmiałków, którzy w minioną sobotę (3.02) stawili się punkt o 10:00 w klubie Frame by powalczyć o triumf w III Turnieju o Puchar Łodzi.

Nim na dobre wystrzeliły pierwsze strzelby, czyli jeszcze w fazie grupowej rozgrywek, gruchnęło sensacją. W grupie B, która natychmiast ochrzczona została „grupą śmierci” (pozdrowienia dla Orłów z zielonego boiska, dla których każda grupa jest „grupą śmierci”), awans wywalczyli teoretyczni outsiderzy. Czołowy łódzki poolowiec Konrad Słoma oraz nieprzewidywalny Imad Nababteh w pokonanym polu pozostawili Leszka Pietrusiaka oraz Michała Kupisza – graczy, których żadnemu miłośnikowi łódzkiego snookera przedstawiać nie trzeba! Reszta faworytów trzymała się mocno, nic więc dziwnego, że ćwiartki (te przy stole oczywiście!) zapowiadały się wyjątkowo intrygująco.

Już w pierwszym ćwierćfinale los skojarzył Jacka Czarcińskiego i Jędrka Janickiego, czyli finalistów poprzedniego Turnieju. Po nerwowym meczu Jędrek wykorzystał lekką niedyspozycję zdrowotną Jacka i wziął rewanż za przegrany finał. Imad Nababteh w pełnym kontrowersji meczu (na szczęście zakończonym w jak najbardziej przyjaznej atmosferze) uległ Kubie Makowskiemu, który za każdym razem pokazuje wysoką formę podczas tych rozgrywek. Natchniony dopingiem kolegów i koleżanek z sekcji poolowej Konrad Słoma poradził sobię z Mukeshem Aswanim, a wracający po blisko dzięsięcioletniej (!) przerwie od gry Robert Kosielski wymanewrował coraz groźniejszego Daniela Króla.

I choć każdy z półfinalistów mocno podkreślał, że „nie, nie, jakie zwycięstwo, ja tu tak tylko dla przyjemności!”, to całej czwórce zakręciło się w głowie od blasku trofeum, które zgarnąć mógł tylko jeden z nich. Pierwszy półfinał to już tak naprawdę turniejowy klasyk – po raz kolejny Jędrek Janicki zmierzył się w nim z Kubą Makowskim. I choć to Kuba miał prawdopodobnie wyższą skuteczność na wbiciach, to jednak dzięki dość cierpliwej grze taktycznej mecz udało się domknąć Jędrkowi, który zameldował się w szóstym finale w karierze. Drugi mecz półfinałowy to popis Konrada Słomy, który w brawurowy, niejednokrotnie przeczący snookerowym standardom, sposób raz po raz wprawiał kibiców w zdumienie coraz to efektowniejszymi wbiciami. Przegrany w półfinale Robert Kosielski zagrał jednak naprawdę świetny turniej i zasygnalizował tym samym, że jego ewentualny powrót do Ligi oznaczać mógłby szturm nawet na miejsce na podium. Tak czy inaczej, finał reklamowany w kuluarach był jako „starcie światów”. Snookerowym reprezentantem w tej potyczce był Jędrek, a poolowym Konrad.

Pierwsza partia finału nie zwiastowała zbyt wielkich emocji i po przeciętnej grze wpadła na konto Jędrka. Najgorsze jednak było przed Zawodnikami. Druga partia okazała się być festiwalem pudeł i źle zmierzonych odstawnych. Więcej spokoju zachował w niej jednak Konrad i wyrównał wynik spotkania. Uskrzydlony wygranym frame’m i świetną atmosferą tak przy stole, jak i na trybunach, Konrad wyszedł początkowej fazie trzeciej partii na wysokie prowadzenie. Jędrek odpowiedział jednak brejkiem w wysokości 31 pkt, którego styl konstruowania przypominał chaos, jaki w pozycjonowaniach znamy dobrze z gry Matthew Stevensa. Co ciekawe podejście punktowe przerwane było telefonem do Jana Verhaasa, który zaskakująco poprawną polszczyzną wyjaśnił wszem i wobec jedną wątpliwość związaną z przepisami. Break ten pozwolił wyjść Jędrkowi na prowadzenie 2-1. Konrad zdegustowany takim rozwojem meczu zamienił swój poolowy kij na taki typowo snookerowy. Pierwsze uderzenia nowym sprzętem nie były jednak zbyt udane, co pozwoliło Jędrkowi wyjść na blisko czterdziestopunktowe prowadzenie. Gdy Jędrek już tak naprawdę układał sobie w głowie pomeczową triumfalna przemową, doświadczyliśmy paru minut magii. Konrad w absolutnie brawurowy i wirtuozerski sposób skonstruował podejście w wysokości 36 punktów, tym samym doprowadzając do bardzo wyrównanej końcówki na kolorach. W tej los sprzyjał Jędrkowi i to jemu finałowy mecz udało się wygrać.

Wszystko to jednak nie ma znaczenia, bo jak zwykle najważniejsze okazały się autentyczne emocje, które towarzyszyły Zawodnikom. III Turniej o Puchar Łodzi 2023/2024 zgromadził największą chyba jak dotychczas publiczność, co cieszy chyba jeszcze bardziej niż same wyniki sportowe. Trzymajcie się mocno i do zobaczenia już w kwietniu – oczywiście na kolejnym Turnieju!

Jędrzej Janicki
Jędrzej Janicki