„No i ruszyli!” – prawdopodobnie w taki sposób emocjonowaliby się komentatorzy wyścigów formuły 1, opisując efektowny start do którejś z rund mistrzostw świata. No i my też ruszyliśmy, tyle że zamiast o takie czy inne mistrzostwo świata, już po raz drugi rywalizujemy o Puchar Łodzi – trofeum co najmniej równie prestiżowe.
W ostatni weekend października 19 śmiałków przystąpiło do snookerowej walki na całego. I choć każdy z nas podkreślał, że w klubie Frame pojawił się tylko po to żeby się dobrze bawić (jak mawiała moja babcia – „wierzę, bo muszę”), to każdemu z nas robiły się maślane oczy na myśl o potencjalnym zwycięstwie w Turnieju. Z chwilowym opóźnieniem, ze względu na „aferę tytoniową”, potoczyły się pierwsze bile fazy grupowej. Już od pierwszego rozbicia show robił Krzysiek Dąbrowski, wprawiając w osłupienie brawurowymi wbiciami i jeszcze efektowniejszymi komentarzami „okołosnookerowymi”. Apogeum jego show stanowiła dogrywka na niebieskiej bili, którą stoczył wraz z Maćkiem Pawłowskim sen. i Radkiem Wawrzeckim, która ostatecznie wyeliminowała go z Turnieju. Wszyscy zgromadzeni, a zwłaszcza on sam, pamiętać jednak będę minimalnie spudłowaną różową na mecz w meczu z Jędrkiem Janickim. Krzysiek Turnieju nie wygrał, ale po raz kolejny umocnił się na pozycji lidera w kategorii „ulubieniec kibiców”. Przez fazę grupową, w mniej lub bardziej swobodny sposób, przebrnęła zdecydowana większość faworytów, a ze znakomitej strony pokazał się Jacek Czarciński, którego break w wysokości 35 punktów z meczu z Maćkiem Pawłowskim sen. co bardziej sentymentalnym kibicom przypomnieć mógł wyczyny legendarnego Alexa Higginsa.
Prawdziwa zabawa rozpoczęła się jednak dopiero od fazy ćwierćfinałowej. Bardzo przekonująco wypadł w niej Maciej Pawłowski jr, który w łatwy sposób rozprawił się z broniącym tytułu Jędrkiem Janickim. Bez problemu swój mecz z Piotrkiem Niewiadomskim wygrał natchniony w ten weekend Jacek Czarciński, Leszek Pietrusiak po raz kolejny udowodnił swoje nieprzeciętne umiejętności taktyczno-strategiczne rozmontowując bardzo ciekawie grającego Maćka Pawłowskiego sen., a Igor Stefański po prawdziwej wojnie nerwów wygrał z rosnącym w snookerową siłę Danielem Królem.
Pary półfinałowe zapowiadały znakomitą rywalizację, wszak zmierzyć się ze sobą mieli Maciek Pawłowski jr z Leszkiem Pietrusiakiem oraz Jacek Czarciński z Igorem Stefańskim. I choć w pierwszym półfinale być może zabrakło nieco emocji, a Maciek dość łatwo rozprawił się z Leszkiem, to drugi mecz półfinałowy zasługuje na miano prawdziwego thrillera. Po pierwszej stosunkowo łatwo wygranej przez Igora partii, Jacek odpalił swoją efektowną i mocno nieprzewidywalną grę. W końcówce drugiej partii Igor potrzebował już trzech (!) snookerów do doprowadzenia do remisu i w przypływie interwencji snookerowych bogów (oraz, przyznajmy, przy lekkiej pomocy Jacka) doprowadził do sytuacji, w której uzyskał brakujące punkty. W samej końcówce popełnił jednak stosunkowo łatwy błąd i Jacek partię dobił. Partia trzecia była prawdziwym „deciderem”, w którym znakomite zagrania przeplatały się z nieco prostszymi błędami. Kluczowym okazało się genialne pozycjonowanie Jacka z ostatniej niebieskiej na różową, które pozwoliło mu w efektowny sposób domknąć mecz półfinałowy. Igor tym razem do finału nie dotarł i dołączył do Leszka i Jędrka, którzy w międzyczasie zmontowali „lożę szyderców”, która „wspierać” miała Maćka i Jacka w finałowej potyczce.
Sam pojedynek finałowy miał tak naprawdę dwa oblicza. Na samym początku meczu przewagę, dzięki dojrzałym rozwiązaniom taktycznym, osiągnął Jacek. Wygrał on pierwszą partię, jednak trzy kolejne frame’y to prawdziwy popis Maćka i dowód na to, że Zawodnik ten dysponuje naprawdę dużym snookerowym potencjałem. Lekkość techniki, jaką dysponuje Maciek każe upatrywać w nim przyszłego zawodnika klasy co najmniej ogólnopolskiej. Serdeczne gratulacje dla wszystkich finalistów, a dla wszystkich przegranych dobra informacja! Nie martwcie się, już 9-10 grudnia gramy II Turniej o Puchar Łodzi 2023/2024, w którym znowu każdy z nas będzie mógł z uporem godnym lepszej sprawy utrzymywać, ze każde szpetne pudło było wyłącznie wynikiem tego, że „stół skręca” 🙂 . Dzięki za wszystko i do zobaczenia przy stole!