Trzecie już rozgrywki o snookerowy Puchar Łodzi nabierają tempa. Tak jak pierwszy turniej z cyklu w tym sezonie niektórzy potraktować mogli jeszcze jako pewnego rodzaju rozgrzewkę, tak w drugim walka szła już na noże. No, niech będzie, na kije…
Już mecze fazy grupowej po prostu elektryzowały! Potyczki takie jak Pawłowski jr-Kupisz, Zięba-Pietrusiak czy Makowski-Czarciński przyrównać można do takich szlagierów jak O’Sullivan-Higgins, Williams-Trump czy Hendry-White. Sami dopowiedzieć musicie sobie, której grupie graczy takie porównanie przynosi więcej prestiżu i blichtru… Niezależnie od rozstrzygnięć w tej akurat kwestii, po serii spotkań grupowych uformowały się pary ćwierćfinałowe, których skład zwiastował coraz to narastające emocje.
Zwycięzca I Turnieju z tegorocznych rozgrywek Maciej Pawłowski jr ograł zawsze groźnego i nieprzewidywalnego Jacka Czarcińskiego. Utrzymujący bardzo porządną formę, kojarzony raczej z rozgrywkami poolowymi, Kamil Zięba pokonał Wojtka Dziatkiewicza. W pojedynku dwóch dobrych duchów klubu Frame Kuba Makowski zwyciężył z Michałem Kupiszem, a wracający do wielkiej formy Leszek Pietrusiak w meczu przyjaźni wyeliminował Marka Chrześcijanka.
Pierwszy z półfinałów stanowił powtórkę finału z poprzedniego turnieju. Także tym razem Maciej Pawłowski jr poradził sobie z Kamilem Ziębą, który raz po raz, to zbliża się, to ciut oddala od końcowego triumfu w pojedynczym turnieju. Nie mam jednak cienia wątpliwości, że ta chwila kiedyś nadejdzie. W drugim półfinale regularny niczym Barry Hawkins w najważniejszych turniejach Kuba Makowski uległ Leszkowi Pietrusiakowi. Popularny „Rzeźnik z Łodzi” utrzymał świetną dyspozycję, która towarzyszyła mu cały tydzień. Wszak kilka dni wcześniej w brawurowy sposób ograł swojego ligowego rywala w trzech rozgrywkach na finałowej czarnej – wiem dobrze o czym mówię, bo tym rywalem byłem ja 🙂
W starciu finałowym faworyzowany od początku turnieju przez bukmacherów Maciek Pawłowski jr nie miał jednak łatwo, gdyż Leszek Pietrusiak postawił bardzo trudne warunki. Aż dziwne, że dla tego tak równo i mocno grającego Zawodnika, to dopiero pierwszy finał w rozgrywkach turniejowych. Tym razem musiał uznać jednak wyższość lekkości w grze i młodzieńczej fantazji Maćka, który powoli staje się prawdziwym dominatorem tegorocznej edycji Pucharu Łodzi.